Zazwyczaj o tej porze roku delektujemy się słońcem na pierwszych spacerach czy umawiamy się na rower ze znajomymi. Jak w aktualnej sytuacji spożytkować nadmiar energii? Postanowiłam urządzić parapetowy ogródek, którym pochwaliłam się już na Instagramie, a wielu z Was dopytywało jak to się robi. Dzisiaj tematy niemarnowania jedzenia i oszczędzania wydają się szczególnie ważne, mam nadzieję, że nowo stworzone nawyki pozostaną z nami na długo po wirusie. Poniżej znajdziesz same praktyczne porady o tym, skąd wziąć pietruszkę, sałatę czy kiełki w czasach, kiedy powinniśmy zostać w domu, a nie biegać po sklepach.

- Czy wiesz, że wiele warzyw odrasta z resztek?
Z odciętych końcówek marchwi, korzenia pietruszki, pora, selera naciowego, kapusty pekińskiej i sałaty można odhodować pełnowartościowe warzywa! Co więcej, nie wymaga to wiedzy ani doświadczenia w ogrodnictwie. Jestem przekonana, że skoro ja sobie z tym radzę, Wy też dacię radę. Koncepcja ta jest totalnie w duchu zero waste, bo przecież „normalnie” te części odcinamy i wyrzucamy do koszta na odpady bio razem z obierkami!
Marchew – zawsze od marchewki odcinam „piętkę”, z której normalnie wyrastają liście. Resztę marchwi oczywiście obieram i zjadam, natomiast tę „piątkę” zachowuję. Wystarczy około centymetr takiej końcówki, którą kładę w miseczce i wlewam do niej wodę. Nie tak, żeby marchewka w niej pływała, ale tak, żeby miała dostęp do wody, była w niej lekko zanurzona. Wodę trzeba wymieniać co 2 dni maksymalnie, a najlepiej codziennie. No i czekamy, aż wyrośnie nam kępka liści, które ja potem wykorzystuję do zrobienia pesto czy pasty na kanapkę. Tak, takie liście można jeść! Przykładowy przepis znajdziecie tutaj https://ervegan.com/2015/05/pesto-z-natki-marchewki/ Po pojawieniu się pierwszych korzeni marchewkę można przesadzić do doniczki z ziemią.
Pietruszka – postępuję dokładnie tak jak w przypadku marchewki. Oczywiście z korzenia pietruszki wyrośnie nam natka pietruszki, którą dobrze znacie i jej ufacie (w przeciwieństwie do natki marchewki :P)
Seler naciowy – zazwyczaj z hummusem czy do smoothie wykorzystuję te łodygi selera, natomiast ten twardy i białawy dolny kawałek wyrzucałam… okazuje się, że podobnie jak inne warzywa można wstawić ten dolny odcinek (tak około 3 cm) do wody i zobaczyć co z tego wyrośnie. Oczywiści codziennie wymieniamy wodę. Nie będą to już tak piękne i twarde łodyki, tylko trochę słabsze i mniejsze łodyżki, ale do smoothie będą świetne. Pamiętajcie, że liście selera są również jadalne 🙂
Sałata – około 2-centymetrowy trzon sałaty wstawiamy do 1cm wody. Codziennie wymieniamy wodę. Po około 5 dniach pojawią się pierwsze liście i uwaga, to jest idealny moment, żeby przesadzić sałatę do ziemi. Wydaje się, że nie wyrośnie już idealna wielka sałata, dlatego średniej wielkości liście należy zjeść, ponieważ potem mogą stać się gorzkie.
Kapusta pekińska – postępować tak samo jak z sałatą 🙂

2. Można też wyhodować kilka rzeczy z pestek!
Awokado – internet dobrze zna już ten trik! W pestkę wbić kilka wykałaczek, które będą utrzymywać wielką pestkę na wysokości otworu słoiczka, do którego wlewamy tyle wody, że pestka jest zanurzona maksymalnie do 2/3 wysokości. Czekamy aż nasze awokado wykiełkuje i wtedy przesadzamy je do doniczki. Awokado nie toleruje chłodu, dlatego pod żadnym pozorem nie można otwierać okna przy parapecie!
Daktyl – jeśli masz w domu daktyla z pestką, umieść ją 2cm w ziemi i sumiennie podlewaj. Poczekaj aż zobaczysz pierwsze pędy palmy daktylowej! Przez pierwsze lata niestety będą to tylko wątłe pędy… ale po kilku latach zobaczysz twarde liście palmy!
3. Czas na kiełki!
Do kiełków nie jest potrzebne żadne specjalne naczynie, wystarczy najzwyklejszy słoik. Nasiona (np. soczewica, ciecierzyca czy słonecznik) należy najpierw moczyć w wodzie przez 12 godzin, żeby to zrobić 2 łyżki nasion zalewam w słoiku wodą i zostawiam. Teoretycznie rekomendowane są da tego specjalne nasiona, ale tak naprawdę nawet takie przeznaczone do gotowania będą kiełkować.
Po 12 godzinach odlać wodę i przykryć słoik jakąś ściereczką na wierzchu albo chusteczką, zabezpieczyć gumką. Postawić w suchym i nasłonecznionym miejscu. Dwa razy dziennie przelewać kiełki wodą i wodę odprowadzać ze słoika, tak żeby jednak kiełki pozostawały w miarę suche po zabiegu. Uzbroić się w cierpliwość i sumienność w pielęgnacji. Oczekiwać efektów po 5 dniach 🙂
Gdy stwierdzicie, że kiełki są gotowe trzeba je dokładnie opłukać i oddzielić łuskę nasiona. Żeby to zrobić wrzucamy kiełki do większej miski, zalewamy wodę i lekko mieszamy. Łuski jako te lżejsze powinny wypłynąć na powierzchnię.
Pamiętajcie, że niedługo Wielkanoc, a to oznacza, że najlepsze kiełki to te z rzeżuchy!
Będę robić update wpisu wraz z postępami w moim parapetowym ogródku. Dajcie znać co jeszcze byście chcieli wyhodować na parapecie 🙂

Jedna odpowiedź do “Parapetowy ogródek. Mini poradnik zero waste w czasach koronawirusa.”
Smaczna „parapetówka” 🙂
PolubieniePolubienie